Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Feaorn
Strays
Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 303
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Bydgoszcz
|
Wysłany: Wto 21:57, 21 Lip 2009 Temat postu: Lista będzinowska |
|
|
Alicja
Aga
Katarzyna
Wera
Kub
Łojciec mój
Maciej
Zbizło
i Ja.
(Napiszę sobie, co by mnie się nie pomerdało. )
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Feaorn
Strays
Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 303
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Bydgoszcz
|
Wysłany: Śro 22:07, 22 Lip 2009 Temat postu: Noclegi wzięte! |
|
|
Napisałem z rezerwacją 3 noclegów, czyli na noce 28-29, 29-30, 30-31 (żeby tym razem ostatniego koncertu, zapewne One String Loose, nie stracić!)
Jeden nocleg - 5 zł. Każdy płaci 15 złotych za 3 noce w szkole!
Tym razem będzie się działo!
Zapraszam na nieco zaktualizowaną stronę festiwalu: [link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Feaorn
Strays
Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 303
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Bydgoszcz
|
Wysłany: Nie 16:15, 26 Lip 2009 Temat postu: Noc-le-gi! |
|
|
Hejże, drużyno!
Potrzeba mi "dane osobowe WSZYSTKICH osób dla których dokonywana jest rezerwacja (imię, nazwisko, adres zameldowania, PESEL). Dane te będą weryfikowane na podstawie ważnego dokumentu stwierdzającego tożsamość podczas rejestracji w biurze festiwalowym."
Migiem! Bo skończymy w miejscach nieprzyjaznych!
Wedle tego, co mówiliśmy na ostatnim koncercie, do listy dopisuję Janka!
Alicja
Aga
Katarzyna
Wera
Kub
Łojciec mój
Maciej
Zbizło
Janek
i Ja.
Mężna i waleczna dziesiątka!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zielona
Strays
Dołączył: 18 Mar 2009
Posty: 184
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Las :)
|
Wysłany: Pon 16:25, 03 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
A!!! Nie mogę się doczekać!!!
Nie dość, że będzie super impreza w całokształcie, to jeszcze moja Beltainowa abstynencja trwa już 58 dni!!!!
No dobra, w sobotę się trochę podmagnetyzowałam, ale tylko trochę i w nieco innym aspekcie
(Panie Adminomoderatorze, czy dopuszczalne jest pisanie bzdur z założenia niezrozumiałych dla większości społeczeństwa? )
Ej! Ta emotka wygląda jak Sopata w akcji, co nie? (kto się zgadza, palec pod budkę, a kto nie, ten się nie zna:P)
Pan Administrator:
Nawet bzdury, jeśli są na temat... Miałem na myśli, że choćby w jego okolicy... No dobrze, tym razem uczyniłem dla Ciebie wyjątek. Co do samego Pana Sopaty... Hmm... Jego samego spytać się godzi!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maths
Pastuszek
Dołączył: 05 Sie 2009
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: z nienacka
|
Wysłany: Śro 15:09, 05 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
patrząc po kilku zdjęciach z koncertów muszę przyznać, że coś w tym jest
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zielona
Strays
Dołączył: 18 Mar 2009
Posty: 184
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Las :)
|
Wysłany: Śro 16:19, 05 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Ha! Bystrzacha ze mnie;P
|
|
Powrót do góry |
|
|
Feaorn
Strays
Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 303
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Bydgoszcz
|
Wysłany: Śro 18:26, 05 Sie 2009 Temat postu: Pan Maths i rezerwacyje |
|
|
Przepraszam, Panie Maths, za tak sformułowany system tytularny na naszym forum, ale określenie "Pastuszek" nijak mi do Cię nie pasuje...
-PS-
Po nadesłaniu uaktualnionej, 14-o osobowej (!!!) listy rezerwacyjnej, otrzymałem taki oto, optymistyczny komunikat:
"Potwierdzam rezerwację noclegów "
Cokolwiek ten uśmiech oznacza, nie dopuszczam do siebie myśli, że coś mogłoby pójść nie tak! Jest super!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zielona
Strays
Dołączył: 18 Mar 2009
Posty: 184
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Las :)
|
Wysłany: Śro 19:51, 05 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Te, Szczygło, skądżeś wytrzasnął jeszcze pięć człowieków?!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Feaorn
Strays
Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 303
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Bydgoszcz
|
Wysłany: Śro 21:14, 05 Sie 2009 Temat postu: Wytrzasłem |
|
|
Z wodorostów!*
*Taki zespołowy dowcip, przepraszam, jeżeli kogoś uraziłem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
tymianek
Pastuszek
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 16:00, 15 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Jak było?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Feaorn
Strays
Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 303
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Bydgoszcz
|
Wysłany: Wto 17:50, 15 Wrz 2009 Temat postu: Opowieść będzińska... |
|
|
Zamieszczę tutaj swoją opinię, którą ukułem kilka dni po samym festiwalu i zamieściłem na tegóż festiwalu forum:
Jakże ciężko dojść do siebie... Ileż dni przyjdzie mi jeszcze być myślą i serduchem w Będzinie?
Historię, wspomnienie, opinię ciężko sklecić w słowa jasne, a zrozumiałe. Spróbuję tedy chronologicznie bieg wypadków odtworzyć, ażeby kwestii najważniejszych nie pominąć - starania me i tak na niepowodzenie skazane, bo słów najzwyczajniej nie starcza.
B-Day. Lądowanie w Będzinie. Ciepłe powitania ze znajomymi, coraz więcej znajomych twarzy wokół, których imion wszystkich nawet spamiętać nie zdołałem (gamoń ze mnie!), a obraz ze sobą noszę. Oficjalny mityng w bramie Ośrodka spóżniony, krótki, nieliczny, acz wielce miły! Strasznie żałuję, że tylko "przelotem" się zjawiłem, jak na Goldfincha (z ang: szczygieł) przystało, bo whistlemakerski obowiązek odpowiedzialnością mnie obarczył i w oka mgnieniu biec musiałem ku instrumentom, zaś uprzednio, na samym spotkaniu gadając jakieś charakterystyczne dla mnie głupoty.
Ledwośmy z ojcem i Witkiem (pozdrówka!) dysputy whistlowo-fletowe zakończyli, nastał czas piątkowego koncertowania. The Reel Jigs, fajnie, choć jak na moje conieco ortodoksyjne gusta, troszkę zbyt mało irlandzkości w irlandzkości. Gwerenn & Gość dali bretonowego czadu i znów ktoś zasiał we mnie ziarenko chęci grania tychże klimatów.
Znakomicie, choć może nieco, wedle mojej myśli, zbyt dosadnie w kliku momentach odnoszących się do grupy "konkurencyjnej" opisał to imć Hagal...
"Usiadł, poprosił o pożyczenie gitary z wyraźną chęcią rzucenia kotwy na stałe (znowu termin żeglarski ). I............. od tej chwili czas dookoła nas przestał istnieć ........."
I ja miałem zaszczyt ocknąć się znad low whistla o 5:30, doświadczając w tym wspaniałym, acz jakże kameralnym towarzystwie jednych z najpiękniejszych chwil w moim dotychczasowym, niedługim jeszcze muzycznym żywocie. Któż jednak znałby wówczas przyszłość, wiedziałby, że nie koniec to podobnych wspainałości.
Po zadziwiająco wczesnej, a nie drastycznej pobudce (cud istny!) czas było ruszać na warsztaty! Choć z racji na tłumny udział narodu, na oczy obserwować cudowności harfowych nie mogłem, Jochen Vogel cudnie brzmiał w zamkowych "komnatach". Szkoda to wielka, że pogoda nie dopisała, krzyżując też nasze plany związane z warsztatami lutniczo-whistlowymi, których forma i czas z woli rozszalałego deszczu musiały ulec zmianie.
Spektakl teatralny V LO - pierwsza klasa! Doskonale pamiętając czasy moich własnych, całkiem intensywnych szkolnych podrygów teatralnych przyznać muszę, że drużyna pod pieczą Pana Profesora [Grzegorza Chudego z Beltaine], zaiste, do najprzedniejszych należy!
Zdobycie niezbędnego do przetrwania zaopatrzenia nie pozwoliło ojcu i mi delektować się brzmieniem zespołu Filids, czego wielce żałuję - zawsze ciekaw byłem ich grania, zaś filmiki Jutubowe dość są niedoskonałe, by oceny dokonać. Tim O'Connor wypadł, oczywiście, cudnie, choć moim zdaniem skrzydła w pełni rozwijał dopiero na sesjach. Jochen Vogel - zbudował świetny klimat, choć scena może była nie dość kameralna na takie właśnie brzmienia. Swoją drogą, zdecydowanie bardziej preferuję jego solowe snucie muzyki, warsztatowe i scenowe, niżeli z innymi muzykami, studiowe, na płycie. Beltaine, jak zwykle, dali czadu, a harfowa aranżacja Butterfly'a zapadła w pamięć. Startijenn - poczułem się zbretończony (z ang: bretoned ). Choć... Nie absolutnie.
Pokoncertowa sesja do bodaj 3:00 (?). Było nieco zamieszania w związku z miejscem i delikatnego nadużycia trunków w przypadku coponiektórych niekoniecznie polskich muzykantów. Wkrótce jednak sety popłynęły cudnym strumieniem, zaś niezawodny Tim uraczył wszystkich równie cudną pieśnią.
Nastał dzień ostatni. Biologicznie niemożliwa, wczesna pobudka, znów z zaskakującą dawką rześkości. Biernie jeno świadkując tanecznym warsztatom - wreszcie nieco czasu na upragnione dysputy ze starymi i nowymi znajomymi (pozdrawiam z miejsca Skelliga, Susankę i Koleżankę-Po-Fachu-Filolożkę! Schwa rules! ), regenerację, duetowe młócenie kilku setów z toruńskim Wilkiem, oraz konsumpcję biedronkowych paróweczek. Czas tak szybko wziął nogi za swój abstrakcyjny pas, że na żadną z tych rzeczy nie starczyło go tyle, ile się marzyło.
Występ St. Patrick Day, choć fuzje punka z folkiem nieczęsto przypadają mi do gustu, zrobił na mnie jak najbardziej pozytywne wrażenie. Ambitnie podeszli do sprawy, rzucili się na głęboką wodę, zaś ich muzyka, zaiste, niedoskonała jeszcze, jednak, jak pokazała reakcja publiczności, wybroniła się należycie. Przed drużyną długa, trudna, ale wdzięczna droga.
Choć pewna niecna grupa huncwotów odciągała mnie wówczas muzyki obietnicami (spełnionymi!) świetnej zabawy, niezapomnianej znajomości i złocistego trunku, udało mi się cokolwiek urwać i przysłuchać twórczości GreenWoodów. Słysząc ich raz ostatni dwa lata temu, przyznać muszę, że postęp drużyny i nowa forma (i płyta!) są niesamowite! Jakoś tak swojsko, nieco sapkowsko, z humorem rozbrajającym ("Z góry, a właściwie w trakcie, przepraszam za strojenie...", "Kokodżambo i do przodu" etc... ). Danar zaś chwilę później udowodnił swoją wielkość, pracami nad płytą wyraźnie jeszcze dopieszczając swoje mistrzowskie aranżacje. Cudo! Gratulacje 5-lecia, Danary!
One String Loose - Świetnie zrobili swoje. Fajnie, czadowo, energicznie, technicznie... A jednak, absolutnym miłowaniem nie zapałałem. Odzywa się dusza ortodoksa, czy może inny jaki czynnik na to wpłynął? Rzec trudno...
Wtem, kiedy koniec będzińskości wisiał nad nami jako ostrze gilotyny, raz jeszcze fantastyczni muzycy, raz jeszcze cudowna sesja, raz jeszcze Tim i mnóstwo innych wspaniałych muzyków uwolnili w sobie (i pozostałych!) zwierza. Dane mi było bliżej, "w akcji" zapoznać się z greenwoodowymi Markiem, Jackiem i Pawłem, którzy okazali się cokolwiek nieokiełznanymi duszami sesyjności. Pozdrawiam! Wink Tomkowi danarowemu zaś szczególnie dziękuję za wytrwałość i cierpliwość wobec mnie we wspólnym sesjowaniu!
Wszystko trwało do godziny 7:00. Ostatni na po-sesyjnym placu boju, wraz z ojcem żegnamy się z niezawodnym Panem Mathsem. Dwie godziny snu, czas w drogę powrotną...
O tańcu wiem niewiele, a i umiejętności za grosz nie posiadam. Wiem jeno, że występy Wasze były piękne, jakem się na oczy własne przekonał. Cytując za Retah: "Tak twierdzę ja, i nikt mi tego z głowy nie wybije". Gratuluję!
Przepraszam wszystkich, o których wienienem wspomnieć i którym winienem podziękować, lecz tego nie uczyniłem. Słów nie starcza, a ja zawodnym...
Flecista Paul zaskakiwał mnie niekiedy niespotykaną mądrością i słów celnością pomimo niejednego obalonego kufla. Parafrazując nieco słowa jego, będąc w stanie conajmniej wskazującym, zapytany o naturę muzyki, odparł bez wahania:
"Feeling is all you need."
...Do zobaczenia za rok!
Ostatnio zmieniony przez Feaorn dnia Wto 17:51, 15 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cat
Strayfanka
Dołączył: 05 Paź 2009
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Kraków
|
Wysłany: Pon 23:34, 19 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Co prawda post dotyczy FMC sprzed lat, ale nie chce w kolko w 1 watku tylko smiecic Odnalazlam sie na filmiku z sesji na zamku w 2004 i mnie to bardzo cieszy okazalo sie, ze znalam kiedys Kerry Polke a tak starannie sie jej uczylam w tym roku...
http://www.youtube.com/watch?v=AAjY09oq-c4&feature=channel
Fajnie sie znajduje takie rzeczy
Ostatnio zmieniony przez Cat dnia Pon 23:35, 19 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
pierrot
Wędrowniczek
Dołączył: 22 Paź 2009
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Czw 20:14, 22 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
To był bardzo udany festiwal.
Brakuje mi tamtych sesji na zamku. Może i bywało ciasno i spartańsko, to jednak jakoś lepiej się na nich bawiłem, a wszystko co się tam działo, czyli i tańce i muzyka były jakieś takie bardziej spontaniczne.
Może to tylko moje subiektywne wrażenie, ale czy muzycy zaczęli grać same wolne kawałki? Na tamtej sesji, jak i samym festiwalu bywały momenty, gdy myślałem, że wypluję płuca, a ostatnio jest jakoś bardziej lajtowo.
Liczę, że w przyszłości znowu dane nam będzie tańczyć na zamkowym dziedzińcu w rytm magicznej muzyki.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cat
Strayfanka
Dołączył: 05 Paź 2009
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Kraków
|
Wysłany: Czw 20:39, 22 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
pierrot napisał: | To był bardzo udany festiwal.
Brakuje mi tamtych sesji na zamku. Może i bywało ciasno i spartańsko, to jednak jakoś lepiej się na nich bawiłem, a wszystko co się tam działo, czyli i tańce i muzyka były jakieś takie bardziej spontaniczne.
[...]
Liczę, że w przyszłości znowu dane nam będzie tańczyć na zamkowym dziedzińcu w rytm magicznej muzyki. |
Zgodze sie, mam podobne odczucia - w OKu moze i jest wiecej miejsca, ale sesje sie albo "chowaja" w knajpce, bo zimno , albo jakos "rozmywaja" na wielkosci przestrzeni... W sobote w tym roku byly chyba dwie niezaleznie sobie grajace grupki, tanczylismy obok jednej najpierw, nucac sobie szkockie melodie, gdy nie mogli sie zdecydowac, czy graja, czy pija , a potem przypadkowo przenieslismy sie na druga strone. Dziedziniec zamkowy i klimat mial bardziej magiczny, i bardziej laczyl (a ze festiwal byl mniej popularny, to ludzi mniej na nim bylo )
Pierrocie, a moze mysmy i ze soba na tej sesji tancowali i znamy sie od lat?
A ktos ze Straysow juz wtedy moze gral irlandzko? Albo byl na FMC?
Co do tempa grania, to chyba zalezy od muzykow, zaproszonych na festiwal, i ich repertuaru "codziennego". Ale to tylko domysl...
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|